Mieczysław Kozioł
poeta z Łączan
 O poecie / Wiersze: "Słoneczko" / "Smurfetka"
Wiersze z tomu "SŁONECZKO"

W DESZCZU

szary dzień
za oknem smutek
szary człowiek
o chropowatym czole
idzie zamyślony
z rozwianą czupryna
w tweedowym garniturze
nagle przystaje
widzi zamknięty świat
coś do siebie mówi
wraca osłupiały
w nadziei jutra
LISTY

są jak żelazo
co wietrzeje na wietrze
a potem staje się kruche
ŚWIT

cień rozdarty zabłysł oczyma
schował księżyc do plecaka snów
EROTYK

ptak oskubał roślinę
do rosołu
zajrzał do wnętrza
wraził dziób
począł wiercić dziobem do krwi
i wyjął
CZYŚCIEC

miejsce gdzie trzeba
wiecznie wychodzić
na najwyższy szczyt świata
i po stromycg zboczach
potem schodzić z lękiem
TĘCZA

po przeprawie
człowiek  chyli się
ku zachodzącej gwieździe
patrzy na początek rzeki
nagle z kieszeni
wyciąga kokardę
barwnych wstążek
FOTOGRAFIA

pod wpływem promieni
ścina się człowiek w zarysie
do użytku publicznego
KALEKA

często uważany
za przedmiot nie nadający się
do codziennego użytku
w domu chcą się go pozbyć
by nie był zawadą innym
a przecież ten przedmiot kaleki
może mieć taką samą wartość
jak na początku istnienia
i być dalej przydatnym
MOMENT

zamień mi tę jabłonkę
w pannę kochliwą
zamień mi tę zieleń
w warkocz marii
pojony błogim mlekiem
zamień mnie w swiat
czyniący wielkie przeobrażenia
ZEGAR

postawiony na straży
stoi żołnierz na baczność
w ręku trzyma tarczę
kreśląc znaki przyszłości
MUZEUM

dom gdzie siedzą
różne niedopałki
nie wypalone
z braku czasu
oczekujące
końca świata
GRZECH

to jest
jakby krukporwał ser
a lis porwał kruka
to jest
jakby wiatr
złamał jabłoń
a śliwa uschła
PORTRET MATKI

w słowie matka
kryje się
najsłodszy ból cierpienia
w jej oczach widać
usłane cierniami
ścieżki dzieciństwa
niewymowne usta
wyrażają powagę
matczynej pieszczoty
a jej żywe westchnienie
rozciąga się
ponad nami
od bałtyku
po szczyty gór
ZAPROSZENIE MIŁOŚCI

wielbię cię
po cichutku
na palcach
przekręcam
klucz miłości
wchodzę
nagle ktoś mi przylepił
na ustach
etykietkę z cukierka
wracam
idę na bal słodyczy
DOBRY WIECZÓR

jasnowidz wita się z przeciwnikiem
niosącym wielka skrzynię zachwytów
bijących w niebiosa
przez tło czarnego płótna
*  *  *

kocham cię moja różo morska
do ostatniej kropli wody
żal mi ciebie
gdy stoisz tam bezradna
i prosisz o pomoc pustkowia
nie bacząc że utonę
wchopdzę na niezmierzoną głębokość
ale wiem że nie jestem sam
ktoś o mnie myśli
i chce podać rękę
to dodaje mi otuchy
teraz jesteśmy oboje
przytuleni do siebie
trzymamy się za ręce
trzymamy się do śmierci
SŁONECZKO

gdy cię grzeje
skóra rośliny
mów
że frzeje słoneczko
gdy jesteś
skostniały w łóżku
mów
że grzeje słoneczko
gdy ci brak słów
mów
że grzeje słoneczko
gdy jesteś
spragniony miłości
mów
że grzeje słoneczko
gdy cię dławią
złe losy chwil
pamiętaj
że z tobą słoneczko
ZMIERZCH

nagle ktoś ci zasłania oczy
tak każe iść w rozdartą
na głębinach przepaść
nie mającą końca błysku
USTA

po obu stronach brzegi
w środku wieczna otchłań
z wyglądu niby tulipan
zanurzony w bezmiarze wody
*  *  *

rośniesz mi z maku
wolno wyskakując
w przestworza oceanów
za siedem gór
za siedem rzek
CHLEB

robię znak krzyża
dzielę się myślami
między domowników
biorę chleb życia
na stół błogosławiony
kroję według rozumu
i napełniam do syta
spragnione usta
NA WOJNIE

o święta ziemio
na tobie spoczywa
srogi krzyż cierpienia
z wizerunkiem boga wojny
który cię całuje
martwymi ustami
o wroga ziemio
nieszczęsne plemie
naznaczone krwią życia
w pamiątkowym albumie
zapisana złotymi literami
WIGILIA

adoracja opłatka
w stajni kochania
złożone na szali
myśli stare i nowe
na posłaniu jezuska
grzebią do syta
kawałek do kawałka
myślą o poczatku opłatka
i wychodza z domu
PAMIĘĆ

martwa w świecie
a ty stoisz w głebi zanurzony
nie mająca kresu
zapomniałem o tobie
przez zgryzoty czasu
samotność mnie unosi
gdzie płaty liści
kryją serca na wieczność
TOPIELEC

wody rozgniewane
wrzeszczą do nieba
niosą kir
wypchany mułem
ALERGIA

nieznajomy starzec
dźwiga na plecach
\tabliczkę numeracji
przypiętą za młodu
z wiekowymi szczeblami czasu
przez które przechodzi
potyka się o nogę
z głosem zahaczonego
na strunie powietrza
czy starczy mu jeszcze sił
i zdrowego rozsądku
na przełamanie bariery
zdobycie priorytetu
na mecie miłosierdzia
SPOWIEDŹ

u progu trybunału
staje morderca
w obliczu
najwyższego sędziego
dzięki biegłym
zeznaniom swiadków
i amnestii narodu
zostaje
wypuszczony na wolność
ODA DO ZIEMI

ziemio
matko wiecznej nadziei
wspomożycielko urodzaju
białych owieczek
matko przywiązania
i pożegnania dobrego
święta plonów
zapisanych na stronicach
wielkiej księgi
twoje serce
otwarte dla każdego
przeszyte mieczem
jest strumieniem wieczności
błogosławieństwem świata
umęczonegop
ŚNIADANIE

ryba schwytana
domknięta w więzieniu
na kluczyk upału
żali sie do wody
kona w mękach
za wiekowe grzechy
nigdy nie odpuszczone
OCZY

najpiękniejsza rzecz
w błękicie nieba
pod sklepieniem kamieni
ogladana
przez cały świat
z różnych stron
 *  *  *

na dachu wieżowca
widzimy śmiałego lunatyka
wobec którego
jesteśmy bezradni
jak małe stworzenia
żyjące wśród nas
GWIAZDY

zgłodniałe owieczki
połykają
upieczonego na słońcu
do czerwieni
rogala
PRZESZŁOŚĆ

zatarte licho
śpiące w błocie
hartowana stal
gdzieś drzemie
a wszystko w miarę
narastającego czasu
po ożywieniu
nadaje się do spożycia
KOŚCIÓŁ

na skraju lasu
stoi leśniczówka
gdzie leśniczy
zwołuje zwierzynę
na łów
WIOSNA

na drzewach pokrywa śniegu
którą zima nie zdążyła zabrać
pola nagie w obliczu świata
bez szat stoja
proszą o kawałek przyodzienia
SZCZĘŚCIE

zamykam przed złoczyńcą
który chce podkopać dom
zrabować cały dobytek
biorę na barki
mój biedny dom
a wraz z nim
moje szczęście
PIEKŁO

kaflarz lepi piec kafelkami
roznieca ogień krzesiwem
wkłada drewienka w głąb łopatką
gdzie słychać huk ozorów
wołających o pomstę nieba
MODLITWA

Panie Boże nasz
spraw by te kamienie
stały się chlebem powszednim
i przemówiły
za nasza sprawa
MOJA MIŁOŚCI

do ciebie
lecę na skrzydłach
nagle gubię się
wpadam w sidła
wielkiej pajęczyny
ale jesteś ty
moja miłości
co potrafisz wszystko
śnisz mi się w obłokach
podaj rękę na wieki
DOBRANOC

wracam ze świata żywego
do świata martwego
przez zamroczone eterem
godziny życia
ŚMIERĆ

ktoś przyszedł do ciebie
w masce przeciwgazowej
z której bucha odór
swędzący nasze języki
OCZEKIWANIE

była spochmurniała
podobna
do zanoszącego się deszczu
o oczach
zakotwiczonych we mgle
klęczała nad wiszącym światem
ale to tylko oczekiwanie
nic więcej
SZTUKA

postawienie kogoś
na wysokim stanowisku
w hierarchii sztuki
wywołujące oszołomienie
i miłość do siebie
ZIMNO

ogniwo samoczynne
bez styku po bokach
DOM

obłapiam całymi rękami
ślę gorące pozdrowienia
czekam na nic
chciałbym tam mieszkać
nie mam klucza
stoi pusty odłogiem
prawie pół wieku
POKÓJ

borsuk zapada w zimowy sen
lis szuka swojej kryjówki
woewiórka chowa się do dziupli
wszędzie bezlitosna cisza
tylko potok szemrze
szemrze bo musi
NIEMA

postać mimiczna
posiadająca
kompleks niższości
SUMIENIE

głos wołającego
na pustyni
samarytanina
POŻAR LASU

wykroczenie
poza przepisy
normatywne
ochrony lasu
i naruszenie mienia
przewidziane
w kodeksie leśnym
EROTYK

ptak karmi roślinę słodyczami
wyciąga z kieszeni plaster miodu
wkłada w całości do kielicha
trochę stopniał i upadł
schował się pod listek
wyszedł cały zroszony
i roztopił się
ŻYCIE

życie jest podobne
do wspinaczki wysokogórskiej
gdzie wisi człowiek
nad zmorą przepaści
a ciało jego
zawisło na krzyżu
dla zbawienia narodu
PIERIESTROJKA

zasada wytępienia byków
to kolejna karta wiekowa
młodego pokolenia
FRAGMENT

to co będzie
mieszka w obłokach
patrzy
przez szkło mleczne
to co było
dawno umarło
NIEWIDOMY

węchem dotyka natury
ku przestrodze innych
a myśli składa
do skarbonki
na żywot wieczny
WSZYSTKO

wszystko
jest naturą
pojonego światła
lękającego głosu
na podszept
przyszłych wieków
POST

przy prokuraturze
toczy się spór
o odroczenie decyzji
w terminie najbliższym
w celu złagodzenia kary
dla winowajców
PARTIA

matka starych tradycji
często na duchu
upadająca motalnie
cierpiąca na amnezję
MUZYKA

zespawanie elementów
w konstrukcje żelazne
zastąpione
w budownictwie tradycyjnym
przy pomocy zorganizowanych
fachowców
WE MGLE

świat zdziera barwę
zasłania płachtą oczy
ślepiec pcha się na przepaść
niszczy ją coraz bardziej
O DZIECIACH

to ptaszki niebieskie
lecące kluczem najniżej
biegną na naukę śpiewu do lasu
uczące się nut na pięciolinii drzew
bawiące się hucznie
NIEBO

niebo rzeźbione w szafirze
czyni świat odwrócony
gdzie księżyc w nocy
chodzi do góry nogami
we dnie śpi
pod osłoną słońca
które napęcznia
gruczoły ziemi

GWIAZDY

patrzą na nas
z przymrużeniem oka
jakby trochę żartowały
choć niektóre poważne
znają na pamięć
uczucia i myśli
ZORZA

budząca się
ze snu
dziewczyna
zaplata wstążki
do warkoczy
biegnie naprzeciw
porankowi
Mleczną Drogą
gdzie spotyka
mnóstwo przygód
wraca przed czasem
by schować wstążki
do nocnej torebki
WOJNA

ślimak pokazuje rogi
jeż broni się zaciekle
do ostatniej kropli krwi
lew pręży się do skoku
przeciwko wrogowi
oczy widzą grozę
zakorzenionej wojny
w świetle mrocznej prawdy
JAŁMUŻNA

pewna instytucja
wydała kwit
z napisem
życie przedłużone do setki
MATKA

słowo szybkie jak myśl ludzka
słowo niosące radość
i odpędzające smutki
słowo ukojenia
nędzy głodu rozpaczy
słowo wierne słowu
słowo nieśmiertelne
słowo otuchy
na twarzy dziecka
SERCE MATKI

najpiękniejsze słowo świata
najcudniejszy w życiu skarb
najpiękniejszy kwiat
o najsilniejszym zapachu
rodzi najsłodsze owoce
zebrane w grona
tworzące wiechę